Tomek nadaje: dźwięki subtelne, niekiedy lekko ,,przybrudzone” post rockowym brzmieniem na płycie „Silence Gone” zespołu Seastain

facebook | youtube

 

Muzyka alternatywna, którą zwykło się określać większość zespołów nie wpisujących się w oszałamiający komercyjny sukces, to dla mnie źródło największych doznań i ciągłych ścieżek, które nadal chcę przeczesywać. I choć czasem takie kapele, które u źródła były alternatywą wybijają się na szerokie wody (przykład Nirvany), to jednak ich korzenie zawsze w tej alternatywne będą drzemać. I dlaczego od tego zaczynam? Bo dziś przedstawię zespół, który po raz kolejny udowodnił mi, że szukanie w dźwiękach, które tak często dziennikarze muzyczni zwykli określać właśnie tym przydomkiem ,,alternatywny” to rozkosz i strzał w dziesiątkę! Bo mówiąc o tym bandzie słowo ,,rozkosz” wydaje się jak najbardziej adekwatne. Przedstawiam Seastain z albumem ,,Silence Gone”.

 

Zaczynając od pierwszych dźwięków tego jakże krótkiego (zaledwie 34 minuty) lecz intensywnego albumu zdałem sobie sprawę, jak moja podświadomość jest narażona na spotkanie z dotychczas nie odczuwanymi przy takiej muzyce emocjami. Zmysłowy, uwodzący, mistyczny klimat muzyki przypomniał mi moje osobiste eksperymenty muzyczne, które poza grą do szuflady nigdy nie znalazły szerszego grona odbiorców. Gdybym jednak mógł grać w zespole alternatywnym to rozważałbym klimat Seastain bardzo poważnie. Uwodzący głos wokalisty Pawła Hajdukiewicza (zapamiętam to nazwisko! I głos, he) spotyka się z genialnym, muzycznym czarowaniem pozostałych muzyków Seastain.

 

 

Niekwestionowanym numerem jeden na płycie w moim odczuciu jest ,,Deep Swells„. Seksowny, podświadomie aż doznałem zawstydzenia takimi skojarzeniami, ale kawałek jest tak genialny, że ozdobiłby niejedną scenę miłosną w filmie, jako muzyka w tle. Podobnie jak ,,Kite”. Reszta muzycznej zawartości albumu to dźwięki równie subtelne, niekiedy lekko ,,przybrudzone” post rockowym brzmieniem, romansujące z gitarowymi solówkami, które subtelnie i nienachalnie podkreślają charakter tworzonego przez zespół klimatu. Myślę, że damska część publiczności będzie zachwycona ,,Silence Gone„. Podobnie jak miłośnicy wysublimowanego, klimatycznego, rockowego grania, niezależnie od płci. Czemu wspomniałem o Paniach? Skojarzenie z zespołem IRA, który cieszył się zawsze upodobaniem u kobiet i myśl, że ten zespół ma na to podobne szanse. Od jakichkolwiek stereotypów i porównań jestem daleki…4

 

Seastain – Deep Swells

 

Wracając do muzyki z przekonaniem poleciłbym ten album odbiorcom twórczości Dawida Bowie i to jest Panowie z Seastain komplement ode mnie! Co do okładki to trochę mnie zaskoczyła. Lekko posępna, mroczna w pierwszej chwili nasuwa skojarzenie klimatu metalowego, ciężkiego i może depresyjnego. Zaskakuje w zetknięciu z pierwszymi dźwiękami, jednak po dłuższym obcowaniu z muzyką zdaje się być adekwatna do całości.
 
Czy muzykę Seastain można określić definicją post rocka, post grunge’u? Hm, niech nad definicją pogłowią się dziennikarze muzyczni, kiedy zespół osiągnie już swój ,,statut gwiazdy” czego osobiście życzę. Muzyka tego bandu z pewnością ma niesamowity klimat i charakter. Gorąco polecam Seastain ,,Silence Gone”.
 
 
 

Tomek – miłośnik alternatywnego rocka polskiego (lata 80te i 90te) oraz amerykańskiego (specjalizacja cała scena grunge). Amatorsko gra na gitarze, czasem coś skomponuje i napisze jakiś tekst. Kolekcjoner płyt. 

tomeknadaje@rockkompas.pl