Barlinecki Meloman recenzuje „Dziedzictwo” zespołu Malchus

facebook | instagram | youtube | bandcamp | kup płytę

 

Bohaterem dzisiejszej recenzji jest nowy album grupy Malchus, noszący tytuł „Dziedzictwo”. Można powiedzieć, że nastąpił już powrót do tej „oryginalnej” formy przygotowywania recenzji, więc w tym przypadku raczej nie mogę mówić o niespodziankach, chociaż sama zawartość muzyczna krążka może zaskakiwać. Nie musi, ale może. I to raczej w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

 

„Dziedzictwo” to w sumie jedenaście utrzymanych w charakterystycznym stylu kompozycji, zamkniętych w czterdziestu paru minutach. Motyw z okładki oraz tytuł mogą się nam kojarzyć z klimatami pogańskimi, ludowymi. I rzeczywiście, ma to także swoje odzwierciedlenie w tym, co faktycznie słyszymy. Zarówno w tekstach, jak i w muzyce, ale muzyka to akurat nieco bardziej złożony temat – pierwszy odsłuch dał mi do zrozumienia, że Malchus poza klasycznym, gitarowym graniem praktykuje dość trudną sztukę wykorzystywania bogatego instrumentarium, w tym przypadku ludowego, ale nie w aż takich bogatych ilościach, jak mogłoby się wydawać. Paradoksalnie wspomniane instrumenty pojawiają się na „Dziedzictwie” bardzo często, ale wystarczyło kilka sztuczek z dziedziny kompozytorskiej oraz producenckiej, by stały się one tylko atrakcyjną dekoracją, przgrywającą sobie mniej lub bardziej w tle.

A gdyby zaś pozbyć się tego całego folklorystycznego akcentu, to co byśmy otrzymali? Po prostu przyzwoitą porcję solidnego gitarowego grania – metalowego, melodyjnego, choć chwilami z pazurem. Niektóre riffy mogą kojarzyć się z pagan metalem, choć sam album do tego gatunku jednak do końca nie należy. Chwilami słyszalne są także echa progresywne – ogólnie mówiąc, wszystkiego tutaj po trochu. Zespół pamiętał także, by dorzucić jeszcze inne smaczki (damski głos w końcówce utworu „Ciało i krew„, delikatne, praktycznie ledwo słyszalne chórki, lub genialna, choć zdecydowanie za krótka solówka w „Niewinnym”). Gdy dorzucimy do tego wszystkie obecne na nagraniach dodatkowe instrumenty, wyjdzie nam całkiem zacny miks.

 

 

Wokal również wypada nieźle – jest to niby klasyczny growl, ale jednak nie do końca klasyczny, m.in. dlatego, że całkiem łatwo można zrozumieć teksty. : )  A tak bardziej na poważnie, to sprawia on wrażenie jakby lżejszego, bardziej stonowanego – słowa nie są wrzeszczane bez polotu i na jedno kopyto. W paru momentach pojawiają się jeszcze wersy mówione – partii czysto śpiewanych za to nie ma. Nie jestem pewien, czy album jakoś zauważalnie zyskałby na tym, gdyby takowe były, choć pewnie by też nie stracił. Gdybanie gdybaniem, w końcu musi wystarczyć nam to, co mamy finalnie na krążku.

To, czym Malchus może się pochwalić, to umiejętność tworzenia klimatu. Nie ma tu niczego na siłę, wszystko płynie z głośników swobodnie i naturalnie. Słuchamy, słuchamy, i stopniowo zaczynamy się wczuwać – nawet jeśli za pierwszym razem nam nie wyszło, bo tak też mogło być. Słuchacz nie musi się wysilać tak samo, jak zespół nie musiał się wysilać, by ten album stanowił spójną całość. „Dziedzictwo” można sobie odpalić w tle, ale warto też przysiąść do krążka na poważnie, poszukać na nim wszystkiego wartego uwagi, co ma do zaoferowania grupa. A trzeba przyznać, że niektóre elementy są sprawnie poukrywane, więc jeden odsłuch tutaj nie wystarczy. Gdybym miał wybrać jedno słowo, którym opisałbym nowy album grupy, wybrałbym zapewne określenie „autentyczny”.

Niedosyt wrażeń nie powinien Wam grozić, gdy sięgniecie po to wydawnictwo (szczególnie, gdy gustujecie w takich klimatach), przesyt na dobrą sprawę też nie. Z tego względu określenie, czego mogłoby być na albumie więcej, a czego mniej, jest raczej trudne. Dlatego tutaj lepiej pozostać przy zasadzie, że lepsze jest wrogiem dobrego. Czy Malchus trafił więc tymi dźwiękami w złoty środek? Złoty może i nie, ale równowaga zachowana jest bez większych problemów.

 

Barlinecki Meloman

 

Mam na imię Łukasz. W różnym stopniu interesuję się różnymi rzeczami, ale kilka lat temu muzyka stała się moją życiową pasją. Sukcesywnie rozwijam ją na swój sposób i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ten blog to miejsce, w którym chciałbym przedstawić rockowo-metalowy świat z mojej perspektywy. To tyle, życzę miłego czytania!

Barlinecki Meloman blog

Barlinecki Meloman facebook

Barlinecki Meloman instagram