Arshenic – premiera płyty „Final Collision” oraz wywiad z zespołem!

 

W zeszłym tygodniu miała miejsce premiera nowego, drugiego albumu zespołu Arshenic! „Final Collision” jest już również dostępny we wszystkich serwisach cyfrowych, w tym: na Spotify oraz na YouTube. Fizycznie natomiast możecie krążek nabyć na portalu Dead Pulse lub bezpośrednio u zespołu, zostawiając wiadomość na ich profilu facebookowym

 

Płyta ukazała się nakładem Sliptrick Records. Została zarejestrowana we wrześniu 2018 roku w Osso Studio w Gdańsku. Znajdziecie na niej 7 zupełnie nowych premierowych utworów oraz 3 dobrze już znane single – „Dear Remorse” „Unspoken” i „Monster”.

Na albumie doświadczamy różne style oraz nastroje. Znajdziemy na nim zarówno progresywne ballady jak i cięższe brzmienia, wręcz apokaliptyczne i złożone (np. tytułowy „Final Collision„).

Jak podaje sam zespół (więcej w wywiadzie poniżej): 

Dźwięk albumu jest definiowany głównie przez różne rodzaje kobiecego wokalu, zarówno śpiewanie, jak i krzyczane,  gitary elektryczne, różnorodne partie basu i dynamiczną grę na perkusji, z odrobiną elektroniki, wiolonczeli i dźwięków orkiestrowych w tle. Warstwa tekstowa obejmuje takie tematy, jak indywidualizm, wyrażanie siebie i wewnętrzne stany emocjonalne, i są pisane głównie w mroczny poetycki sposób. Istnieją również odniesienia do mistycyzmu, magii i niewidzialnego świata, co czyni go jeszcze ciemniejszym i bardziej intrygującym.

 

Przed nami koncert promujący nowe wydawnictwo! 

Plakat: Anna Achtelik, zdjęcie: Ada Nikelewska

 

Wydaliście nową płytę – gratulacje! Jak Wasze emocje?

Ofilia: pracowaliśmy nad tą płytą prawie dwa lata, wiec emocje związane są nie tyle z jej wydaniem, co z pozytywnym odbiorem tej płyty. Cieszę się słysząc, że działa uzależniająco!

Bartek: Sięgają zenitu. Dostajemy masę wiadomości od ludzi z całego świata, że płyta się podoba i chcieliby nas zobaczyć na żywo.

 

Porównując nową płytę do poprzedniego Waszego długogrającego albumu, odnosi się wrażenie, że słucha się zupełnie innego zespołu. Pierwszy album jest po polsku, a muzyka jest bardziej energiczna, szybsza. „Final Collision” niemalże w całości wyśpiewany jest po angielsku. Jest również o wiele spokojniejszy muzycznie ale przy tym bardziej tajemniczy. Buduje emocje. Skąd taka zmiana?

Vlad: Od nagrania pierwszego albumu minęło sporo czasu.  W zespole zmieniły się personalia oraz preferencje odnośnie muzyki.  Chcieliśmy, aby ten album wnosił coś nowego, a nie nawiązywał do tego co robiliśmy wcześniej.

Bartek: Nowy album powstawał w składzie, z którymi gramy już od paru dobrych lat. Znamy się dobrze, czujemy się muzycznie. Każdy z nas ma inne inspiracje, słuchamy różnej muzyki, ale pomysły przynoszone przez chłopaków były przepuszczane przez „filtr” każdego z nas. Bazując na opiniach ludzi, którzy słuchali tego albumu chyba wyszło dobrze. 

Ofilia: Dorośliśmy! Pierwsza płyta nagrana została po niecałych dwóch latach od powstania zespołu. Mieliśmy wtedy po 20 lat i byliśmy entuzjastami rocka. Każdy z zespołu dołożył coś od siebie, a materiał powstał szybko i spontanicznie. Nie myśleliśmy w ogóle o zagranicznej karierze, dlatego materiał był po polsku.
Materiał do Final Collision zaczął powstawać dwa lata temu. Zaczęliśmy od zaplanowania kierunku i ogólnego wydźwięku tego albumu. Połowa składu osobowego jest zupełnie nowa, więc mieliśmy dużo inny zakres inspiracji. Mi przede wszystkim zależało na stworzeniu materiału, który będzie zupełnie inny od tego, co jest już na rynku. Uwielbiam pisać utwory, które są ciekawe i trudne do wykonania. Starałam się więc bawić frazą, używać ciekawych ozdobników, ale przy okazji sprawić, żeby te utwory chciało się śpiewać.

 

„Final Collision” jest bardzo dojrzałą płytą. Muzycznie, tekstowo. Album, jak wspomniałam wcześniej, buduje emocje. Tworzy niesamowity klimat tajemniczości.. Niekiedy nawet mroczny. Też tak to postrzegacie? Zmierzaliście w tę stronę czy po prostu wygraliście co Wam w duszach gra?

Ofilia: Nad materiałem do tej płyty pracowaliśmy długo, powstało w tym czasie sporo utworów, ale do płyty wybraliśmy świadomie właśnie taki zestaw. Pomysły na utwory przynoszą niezależnie Marek (basista) i Vlad (gitarzysta). Te z nich, które rezonują także ze mną wybieram i tworzę do nich melodie i teksty. Stąd podział na płycie na te bardziej „czadowe” i „mroczne” utwory. Jeśli chodzi o teksty, to starałam się pisać o rzeczach, które są dla mnie w tej chwili ważne, które mnie poruszają. Dużo jest tematów związanych z egzystencją – celem, czy duchowością.  

Bartek: Muzycznie staraliśmy się  spiąć całą formułę  w sposób jaki nam w duszy gra. Gramy muzykę  jak chcemy a reguły narzucamy sobie sami, nie szufladkujemy się, co chyba słychać na płycie.

 

Skąd czerpaliście inspiracje przy tworzeniu płyty?

Bartek: Ostatnimi czasy najbardziej inspirujący dla mnie są moi koledzy ze zespołu. Kiedyś grałem gównie muzykę, którą można zaszufladkować jako Hard-Core Punk. Teraz staram się grać bardziej progresywnie, dużą uwagę przykładam do tego jak gram i co gram, a nie do tego żeby szybciej. W dobie XXI wieku i dostępu do wiedzy poprzez np. Youtube, podpatruję róże rzeczy u innych. Florent Marcadet czy Adam Tuminaro, to tylko dwa przykłady perkusistów, którzy motywują mnie do spędzenia godzin sam na sam z instrumentem na salce.

Ofilia: z okultyzmu. Od pewnego czasu interesuję się magią. Utwory na tą płytę pisałam pomiędzy medytowaniem i czytaniem podręczników na temat czarów. 

Vlad:  W moim przypadku najważniejszą częścią są moje osobiste doświadczenia, przemyślenia i emocje. Przepuszczając improwizowanie na gitarze przez ten filtr staram się osiągnąć coś ciekawego kompozycyjnie.  Ale oczywiście  muzyka, film  czy książka też stymulują ten proces.

 

Jedynym z wymienionych na płycie utworów w języku polskim jest „ATARI”. Ciekawe zaskoczenie wśród tekstów śpiewanych po angielsku.

 

Ofilia: Włodek przyniósł ten riff miesiąc przed naszym wejściem do studia. Pokazał go chłopcom po jednym z naszych wyjazdowych koncertów, kiedy wróciliśmy do hotelu. Wkręcili się tak bardzo, że siedzieli przez kilka godzin (Bartek uderzał pałeczkami o fotel) i układali resztę utworu do 4 rano.

W Polsce zrobiliśmy już wszystko, co mogliśmy bez pomocy profesjonalnego managementu i nie bylibyśmy już w stanie przebić ścian przed nami. Zaczęłam więc pisać testy w języku angielskim. Kiedy wypuściliśmy teledysk do „Unspoken”, nasze utwory anglojęzyczne – „Monster”, czy „Erased”, zaczęły być grane w zagranicznych stacjach radiowych. Ich liczba szybko rozrosła się do kilkunastu stacji z całego świata, za którymi przyszły pierwsze propozycje wydawnicze. Tworząc więc resztę materiału wiedzieliśmy już, że naszą płytę kierować będziemy do szerszej publiczności. Chciałam jednak podziękować także naszym fanom z Polski, którzy od początku nas wspierali, dlatego Atari dedykowany jest właśnie im.

 

Słuchając „Final Collision” odnosi się wrażenie, że wszyscy w zespole spotkaliście się w jednym muzycznym punkcie. Doskonale się rozumiecie i uzupełniacie. Długo trwała ta Wasza droga?

Bartek: Gramy już długo razem. Przez ten czas, remontowaliśmy nie jedną salkę, graliśmy koncerty, przybywaliśmy w studio czy nawet na urlop razem wyjeżdżaliśmy, więc jesteśmy ze sobą zżyci, co mam nadziej będzie owocować w kolejne wydawnictwa płytowe.

Vlad: Myślę, że ciągle doszlifowujemy ten aspekt, ale rzeczywiście w ciągu ostatnich 3-4 lat zrobiliśmy duży postęp jak chodzi o komunikację i przekonywanie siebie do swoich racji, co usprawnia nasze funkcjonowanie jako zespół i buduje dobrą atmosferę.

Ofilia: Dużo rozmawiamy o inspiracjach, o tym, co się komu podoba, co chcemy grać w najbliższym czasie. Wymieniamy się ulubioną muzyką i spędzamy razem wolny czas. Tą bliskość widać na scenie i chyba po prostu słychać. Nad studyjnym brzmieniem każdego utworu wraz z Dawidem Gorgolewskim, ze studia Osso, czuwał również Włodek. Postprodukcja płyty trwała kilka miesięcy, jest to więc bardzo świadoma produkcja.

 

Gdybyście mieli „Final Collision” określić jednym zdaniem/lub jednym słowem to brzmiałoby ono…

 

Ofilia: Wszystko albo nic.

Vlad: Album, w którym na pewno znajdziesz coś dla siebie

Bartek: Jedyne co mi do głowy przychodzi to cytat z Farben Lehre „ale my jesteśmy, ale my będziemy, chodź wielu chce by nas nie było”.

 

Czego możemy Wam życzyć po wydaniu nowej płyty?

Vlad: Dużo energii do działania. Mimo, że płyta dopiero się ukazała to my mamy z nią do czynienia już dłuższy czas. Najlepszym powiewem świeżości dla nas będą nowe utwory, które na pewno przyniosą coś ciekawego i nieoczekiwanego, a nad którymi już pracujemy.

Bartek: Koncertów!

Ofilia: Aby rozeszła się viralem!