Tomek nadaje: muzyka klimatycznie uwodząca na płycie „What if…” zespołu Asgaard

facebook | youtube

 

Nostalgiczny klimat to powiew wielu płyt wydanych na przestrzeni lat. Taki klimat… Ktoś mógłby rzecz. Żyjemy szybko, więc aby się zatrzymać trzeba czasem odrobinę melancholii. Jednak czy w muzyce rockowej taki klimat może zaistnieć bez obawy o posądzenie, że trochę już od tego rocka za daleko będzie? 

 
Dziesięć lat przerwy, tyle upłynęło czasu odkąd zespół Asgaard poczynił album. I oto dostaliśmy ,,What if…”. Osiem utworów w tym dwa w języku polskim. Nie za dużo, nie za mało. W sam raz… pomyślałem pierwszy raz sięgając po płytę. Jednak zanim zakosztowalem w muzyce, w moje pole uwagi wdarła się okładka. Pięknie wydany album przedstawiający dość smutny (lub nostalgiczny jak ktoś woli, he) obraz od razu rozbudził moją ciekawość. I jakoś tak intuicyjnie odczułem, że będzie to album ciekawy. Być może trudny (to określenie rezerwuję dla albumów przy których się nie skacze w rytm kilku dźwięków, he). I chyba odczucie było trafne…
 

Asgaard – W Sercu Nieswiata (Radio Edit)

 
Utwory na ,,What if…” nie są porywające, raczej klimatycznie uwodzące. Jednak energię, którą przemycają, wzbogacają momenty dynamicznych gitar, które ekscytująco podnoszą poziom tejże energii jak w ,,Sercu nieświata”. I to brzmi genialnie! Ten kawałek powinien promować całą płytę stając się jej wizytówka, ponieważ zawiera to co Asgaard może zaprezentować jako mocną stronę swojej muzyki. Progresywny charakter w podniecającej formie budowania napięcia u słuchacza. To zrobiło na mnie niesamowite wrażenie, a ten utwór uważam za numer jeden całego albumu! 
 
W pierwszym odsłuchu niedocenione dźwięki przy kolejnym odsłuchu zamieniają się w pewne ,,smaczki”. Dotyczy się to w zasadzie wszystkich numerów na tym albumie. Konstrukcje utworów sprawiają wrażenie muzyki klasycznej ubranej w rocka lub rocka ubranego w muzykę klasyczną. Trudno o jednoznaczne sprecyzowanie kolejności, jednak nie ma to chyba większego znaczenia, bo efekt brzmienia zespół uzyskał na pewno. W utworach, ich budowie, klimacie. W powiewie muzyki klasycznej odczułem oddech Therion i Katatonii i słuchaczom tych formacji poleciłbym m.in. ten album (komplement dla zespołu, he). Post rockowe odcienie gry gitar przeplatają się z namiastkami metalowych klimatów. Metafizyczne teksty dopełniają natomiast całości.
 
 
Drugim kawałkiem przy którym również zatrzymałem się na dłużej był ,,Blind man’s buff”. Wielowymiarowość i lekkie ożywienie to cechy charakterystyczne tego numeru, który kontrastuje trochę z pozostałymi utworami na albumie. Podsumowując całość, uważam, że ,,What if…” to kawał ,,wytrawnego” rocka, którego można celebrować w samotności przy lampce dobrego wina. 
 

Asgaard – Blind Man’s Buff

 
Kończąc wspomnę, że po raz kolejny mając do czynienia z płytą z wytwórni Szataniec, stwierdzam, że jest to bardzo dobre wydawnictwo od okładki i formy wydania poczynając, a na muzyce kończąc. Asgaard powrócił z albumem zrobionyn w bardzo dobrym stylu. Z nostalgii nie uczynił kiczu, lecz dla słuchacza zrobił ukłon dając możliwość dodania do kolekcji płyty, która dla miłośników takiego grania będzie ciekawym kąskiem.
 
Tomek – miłośnik alternatywnego rocka polskiego (lata 80te i 90te) oraz amerykańskiego (specjalizacja cała scena grunge). Amatorsko gra na gitarze, czasem coś skomponuje i napisze jakiś tekst. Kolekcjoner płyt.