Barlinecki Meloman recenzuje płytę „Neocoaching” zespołu Koniec Listopada

 facebook | bandcamp | instagram | youtube

 

Pamiętacie, jak Wam minął koniec listopada? Zgadza się, ja też nie. Ale pewnie był to dzień jak co dzień, tydzień jak co tydzień – nic specjalnego. Nikt o nim nie pamięta, chociażby dlatego, że nie ma po co o nim pamiętać. Ale Koniec Listopada wraca, to dużo wcześniej, niż mogłoby się wydawać. Wraca pod postacią… Zespołu. Zespołu, który na koniec lutego wydał swój trzeci album, zatytułowany „Neocoaching”. I ten właśnie album chciałbym Wam dziś przedstawić.

 

Wstęp może dzisiaj nieco bezsensowny, przyznam bez bicia, że lepszego pomysłu nie miałem, a za to uznałem, że wspomogę się nazwą omawianego przeze mnie zespołu. Teraz mogę przejść do konkretów: zacznę może od okładki. Podoba mi się jej koncept – samej w sobie ładną bym może nie nazwał, ale wygląda na autentyczną. Jak te wszystkie nadszarpnięte zębem czasu książeczki dla dzieci, które znajdowało się w piwnicy albo u dziadków. Jeśli zaś chodzi o stronę dźwiękową, to „Neocoaching” to dość obszerny materiał (14 kompozycji, ponad 50 minut), który mija jednak całkiem szybko. Może to przez spore rozpiętości pomiędzy długościami utworów (zamykający album „Uroboros” przekracza dziewięć minut, co w tej stylistyce jest raczej rzadko spotykane), a może przez ich faktyczną różnorodność. Wraz z minięciem grającego tu rolę intra „Nauki spadania” i rozkręceniem się drugiego z kolei „Czasem”, byłem przekonany, że będę mieć do czynienia z albumem typowo punkrockowym…

 

Koniec Listopada – Wieża Bubel

 

…jednak kolejne kompozycje sprawiały, że coraz bardziej odpływałem od tej myśli. Koniec Listopada ewidentnie bawi się nastrojami, czego efektem są zarówno utwory proste, energiczne i faktycznie punkowe, jak i takie z drugim, a na upartego i trzecim dnem. Pod tym względem zdecydowanie wyróżnia się „Udawaj” z akustycznym podkładem i klimatem żywcem wyjętym z wieczornego ogniska z przyjaciółmi. Nie brakuje konkretnych riffów, nie brakuje melodii – tutaj mamy tego pod dostatek praktycznie w każdym utworze.

„Neocoaching” może się pochwalić jeszcze jednym czynnikiem, obejmującym tutaj zarówno warstwę liryczną, jak i muzyczną – czyli ogólną swobodę i dystans, niewykluczający przy tym sensownych treści. Wspomniane już „Czasem” tytułem może wprowadzać w błąd, a słuchając dalej od razu wyłapałem drobne nawiązanie do pierwszego odcinka serialu „South Park” w „Żaden kataklizm tędy nie przejdzie„. Tak jak to podpowiada sam zespół: „Ten album jest o tym, jak sobie radzić z problemami, ale również o tym, jak sobie z nimi nie radzić” – tak więc teoretycznie nie dowiemy się z niej niczego sensownego. Ale czy na pewno?

 

 

 

Faworyci? „Udawaj” stylistycznie faktycznie najbardziej tutaj odstaje, i chociażby dlatego warto zwrócić na niego uwagę. Spodobał mi się ciężki, dość podniosły „Dzieci-robaki„, ale wydaje mi się też, że grupa postanowiła pokierować się dość popularną, by nie powiedzieć oklepaną, zasadą „najlepsze na koniec”. „Uroboros” tak jakby pod każdym względem przewyższał resztę. Poza długością, jest też najbardziej rozbudowany i zróżnicowany. Ciekawe wrażenie robi to ograniczanie podkładu pod wokal tylko do gitary. Trochę rozczarowało mnie tylko pozostawiające niedosyt zakończenie, szczególnie, że utwór w ostatnich trzech minutach rozkręca się na dobre.

Trzeci album Końca Listopada jest takim albumem (nie)poważnym. Z jednej strony sarkastyczny, ironiczny, z drugiej mogący dać do myślenia. Ciężko jednoznacznie określić, jak powinno się go traktować, z jakim nastawieniem go słuchać. A może najlepiej w ogóle się nie nastawiać…? Co będzie, to będzie. Ja się nie nastawiałem, i chyba wyszło mi to na dobre. Chyba, że są wśród Was tacy, co znają i wcześniejszy dorobek zespołu. Wówczas po prostu posłuchajcie i porównajcie.

 

Barlinecki Meloman

blog // facebook // instagram // recenzje 

Mam na imię Łukasz. W różnym stopniu interesuję się różnymi rzeczami, ale kilka lat temu muzyka stała się moją życiową pasją. Sukcesywnie rozwijam ją na swój sposób i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ten blog to miejsce, w którym chciałbym przedstawić rockowo-metalowy świat z mojej perspektywy. To tyle, życzę miłego czytania!