Barlinecki Meloman recenzuje płytę „Elixir” formacji Jasmeno

facebook | youtube

 

Po tym, jak Slavomir Maria Nietupski zaprezentował światu swój debiutancki solowy album pod szyldem Jasmeno, pojawiło się sporo pozytywnych opinii dotyczących m.in. wyraźnych inspiracji latami 80., czy też marży gitar z elektroniką. Sam zresztą nie wyróżniłem się pod tym względem, bo pomijając kilka drobnych minusów, w dalszym ciągu jest to udany debiut. Teraz nadszedł czas na kolejny krok, zapewne dodatkowo motywowany dotychczasowym odzewem. Krokiem tym jest EPka „Elixir”, wzbogacona o nowe remiksy kilku utworów pochodzących z debiutu. Tak się złożyło, że w tym przypadku także otrzymałem szansę napisania kilku słów o efektach pracy Nietupskiego, co niniejszym czynię.

 

Nazwałem to wydawnictwo EPką, choć nie jestem pewien czy faktycznie powinienem – całość spokojnie przekracza czterdzieści minut. Zależy, czy ocenia się materiał tylko po utworach premierowych. A tych jest w sumie sześć. Niby łatwo rozpoznać te lekkie, elektroniczne rytmy, którym nieco w tle towarzyszą gitarowe solówki. Choć nie mogę pozbyć się wrażenia, że jest to materiał wyraźnie inny od debiutu. I nie chodzi tu tylko o zmianę w kwestii wokalnej (pod tym względem „Elixir” wypada dużo skromniej, ale o tym za chwilę). Z premierowych kompozycji bije zupełnie odmienny nastrój – spokojniejszy, bardziej jednolity i nie wychylający się poza swoją strefę komfortu, jednocześnie pozwalający na nieco eksperymentowania, bez którego moim zdaniem ten projekt wiele by stracił. Może właśnie dzięki temu Jasmeno pozostało Jasmeno.

 

 

Premierowe kompozycje zamknięte zostały klamrą w postaci dwóch dość podobnych do siebie „Alchemy” oraz „Elixir”. W obu dominuje mroczny, przestrzenny obraz, w obu przygrywa klasycznie brzmiąca gitara Marka Depy. Podoba mi się ich minimalizm, co jest swego rodzaju przeciwieństem tego, co dało się usłyszeć na debiucie. Nie wszystkie utwory muszą cechować się eklektyzmem i niekonwencjonalnością. Pomiędzy nimi umieszczono jeszcze cztery utwory, dostarczające zupełnie innych wrażeń. Zwłasza „Sonet” – kompozycja wyraźnie taneczna, nie boję się użyć tego słowa. Nośna, dość skoczna, choć w dalszym ciągu zachowawcza, dzięki czemu unika przesadnej pretensjonalności. Choć przydałoby się w niej trochę więcej pasującego do słów mroku…

W tym momencie po raz pierwszy możemy usłyszeć głos Nietupskiego – recytuje on fragment wiersza „Do trupa” Jana Andrzeja Morsztyna. Morsztyn nie jest wyjątkiem – wykorzystano również teksty Tadeusza Micińskiego, Stephena Hawkinga oraz Alana Wattsa. Pozory mogą mylić, gdyż „Elixir” to głównie materiał instrumentalny. Kładzie nacisk na rozmyte pejzaże, obrazy które mogą się kojarzyć z łączeniem ze sobą dwóch cieczy, nie mieszając ich przy tym – że tak już się odniosę do tytułu. Całość chwilami wypada nieco sennie, relaksuje i odpręża. Jako przykład podam „Amber Skyline„, jeden z trzech całkowitych instrumentali. To ten typ kompozycji, w przypadku którego warto byłoby pochylić się mocniej nad jego tłem oraz konstrukcją, ale nie zawsze się chce, bo lepiej po prostu zamknąć oczy i słuchać.

 

Jasmeno – Alchemy

 

Wśród nowych kompozycji tylko jedna wyróżnia się prawdziwym śpiewem: śpiewem Karoliny Andrzejewskiej znanej z Batalion d’Amour. Recytowanym tekstem wspiera ją prezenterka Radia Gdańsk, Beata Szewczyk. Mowa o utworze „Indefinite Antecedents„. Promował on EPkę, do czego nadawał się idealnie, biorąc pod uwagę jego postać. Zabrakło w nim elementów rockowych, a podkład sprawia wrażenie wręcz wesołego, a cały mrok gdzieś uleciał? Czy mi to przeszkadza? W żadnym wypadku. Dla mnie to numer jeden z płyty. Ten, przy którym rzeczywiście mógłbym sobie ponucić, trochę się pokiwać i posłuchać śpiewu. Bo śpiewu to mi na „Elixirze” jednak trochę brakuje. Debiut był pod tym względem dość bogaty, może z tego względu miałem nieco wyższe oczekiwania względem nowego wydawnictwa. Nie uwzględniam tutaj dawnych kompozycji, gdyż są one tylko dodatkiem. Już nam znanym, tylko trochę zmodernizowanym. W jaki sposób?

 

Jasmeno – Indefinite Antecedents – feat. Karolina Andrzejewska

 

Zastosowano bardzo proste rozwiązanie: uczyniono je bardziej rockowymi. Konstrukcje i partie wokalne pozostawiono bez zmian, za to wzbogacono je o dodatkowe partie automatu perkusyjnego. Choć nie są to żywe bębny, to i tak dodają wigoru gotowym aranżacjom. Ogólne postacie utworów pozostały bez zmian, więc nie są to też radykalnie różniące się od oryginałów remiksy ani utwory nagrane na nowo. Pamiętam wrażenia, które towarzyszyły mi w trakcie odsłuchu debiutu Jasmeno, i w kontekście „Elixiru” mogę napisać tyle, że zastanawiam się, jak by brzmiało „Reptile” w takiej odświeżonej wersji.

Debiut Jasmeno ustawił poprzeczkę w konkretnym, dość wysokim położeniu. Jak na jego tle wypada „Elixir”? Cóż – chyba lepiej potraktować tę „EPkę” jako uzupełnienie. Poziom został utrzymany, ale materiału jest w mojej opinii troszkę za mało, by można było mówić o wyraźnym postępie (mowa oczywiście o materiale premierowym). Podoba mi się wprowadzenie recytacji oraz fakt, że w dalszym ciągu nie pada ograniczenie do tylko jednego głosu. Podoba mi się fakt, że inspiracje Nietupskiego nie zamykają się tylko na synthwave i ówczesny pop, co słychać po gitarach – które, choć są dodatkiem, to pełnią bardzo istotną rolę. Ale jednocześnie coś mi mówi, że Jasmeno jeszcze czymś zaskoczy – a na „Elixirze” większych zaskoczeń nie ma.

 

Barlinecki Meloman

blog // facebook // instagram // recenzje 

Mam na imię Łukasz. W różnym stopniu interesuję się różnymi rzeczami, ale kilka lat temu muzyka stała się moją życiową pasją. Sukcesywnie rozwijam ją na swój sposób i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Życzę miłego czytania!