Barlinecki Meloman recenzuje: Error Label z płytą „Rust”

facebook | youtube | spotify | instagram | soundcloud

 

W chwili, gdy czytacie ten tekst, zespół Error Label zdążył już nieco rozwinąć swą działalność. Jego ostatnie działania koncentrowały się na pracach nad pełnoprawnym albumem, ponadto pojawił się projekt Error Label Acoustic, swoją nazwą wyjaśniający, na czym mniej więcej polega. Ale ja nie o nim – moim zadaniem zostało przedstawienie debiutanckiej EPki grupy, wydanej w roku 2019, zatytułowanej „Rust” (ewentualnie przypomnienie tym, którzy już się z tym materiałem zetknęli). No, tak więc do dzieła.

 

Gdy poszukacie informacji dotyczących zespołu, zdecydowaną większość źródeł wypełniają głównie dwa określenia: „stoner” oraz „southern”. Cóż, nie wypada mi kłócić się z prawdą, więc pozostaje mi tylko potwierdzić, że twórczość grupy właśnie w tych rejonach jest zakorzeniona. Jednak gdyby ograniczało się to tylko do tego, to mogłoby się zrobić nudno. Error Label postarało zawrzeć w swej muzyce także ducha klasycznych, po prostu metalowych brzmień, czego efektem jest materiał ciężki, lecz niepozbawiony melodyjności, a ponadto wolny od wszelkich rozwleczeń i niepotrzebnego wydłużania i tak niespecjalnie długich dźwięków.

Cztery kompozycje zamykają się w dwudziestu minutach. Jeśli komuś będzie za mało, przypominam o pracach nad pełnym długograjem. Tempo jest raczej średnie, ewentualnie powyżej średniej – energia swoje robi (co słychać chociażby w głównym motywie „Common Blindspot„). Jest w tym życie, jest chęć do grania, jest chęć tworzenia czegoś ponad to, co da się opisać tylko kilkoma suchymi definicjami. A nie o to tu chodzi. Cieszę się, że jestem w stanie faktycznie posłuchać tutaj stoner rocka/metalu i jednocześnie nie przywoływać sobie w głowie obrazu studia nagraniowego zadymionego od marihuany – to w istocie zupełnie inny kierunek. Bardziej przystępny i cywilizowany. No i nie tak brudny, wystarczyło nieco zadymić atmosferę, by wyszły całkiem przyzwoite dźwięki…

 

Error Label – Rust – Common Blindspot

 

…chociaż zawsze możemy spróbować zinterpretować sam tytuł jako odniesienie do tego, co usłyszymy na płycie. Chociaż przyznam szczerze, że mi akurat ciężko odnieść postać rdzy do muzyki Error Label. Na pewno nie jest to coś, co uległo nadszarpnięciu zębem czasu – w tym kontekście propozycja zespołu wypada całkiem świeżo, dosłownie i w przenośni. Prędzej widziałbym tu coś w rodzaju powierzchownej patyny, celowo zastosowanej jako substytut wspomnianego zadymienia. Wydaje mi się, że spokojnie mogę to odnieść także do wokali – mocno ekspesyjnych i zachrypniętych, chwilami niemalże grunge’owych. W lżejszych momentach ma on postać dość nonszalancką, co przyjemnie kontrastuje z żywymi, intensywnymi momentami. A produkcja? I tu obyło się bez prymitywnej surowości, choć w istocie nie umniejsza to ciężaru EPki.

 

Error Label – Rust – On The Road

 

Z reguły bywa na odwrót, ale za najciekawszy punkt „Rust” uważam punkt czwarty, czyli punkt ostatni. Owszem, we wszystkich utworach można usłyszeć także echa grunge’u, ale w „On the Road” uwydatniają się one chyba najbardziej. Podoba mi się lekki początkowy motyw, do którego Error Label już później nie wraca, podoba mi się rozmyta, jakby rozleniwiona solówka. Trzeszczące riffy również robią robotę. Zresztą, jako całość „Rust” także broni się bez większego trudu, choć poza dobrze zachowanym klimatem i umiejętnym balansem stylistycznym brakło mi tu czegoś, co z miejsca przyprawiłoby mnie o szybsze bicie serca. Może to dlatego, że po stoner sięgam raczej sporadycznie, bardziej mi po drodze właśnie z grunge’em, o którym też zresztą wspomniałem.

W porządku, „Rust” mam za sobą? Co dalej? Wiadomo, że publikacja pełnoprawnego albumu to tylko kwestia czasu. Ja z kolei w międzyczasie zerknę sobie na alternatywę w postaci Error Label Acoustic. Niby mniej więcej potrafię określić, jakich dźwięków mogę się spodziewać, choć w głębi duszy liczę na zaskoczenie totalne. Na tej EPce brzmień akustycznych mi nie brakowało – może pojawią się one w kolejnym, premierowym materiale?

 

Barlinecki Meloman

blog // facebook // instagram // recenzje 

Mam na imię Łukasz. W różnym stopniu interesuję się różnymi rzeczami, ale kilka lat temu muzyka stała się moją życiową pasją. Sukcesywnie rozwijam ją na swój sposób i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Życzę miłego czytania!