Barlinecki Meloman recenzuje płytę „Pirates of Truth” zespołu Sezamkova

facebook | youtube | www

 

Nazwa „Sezamkova” może budzić natychmiastowe, jednoznaczne skojarzenia. To zresztą było zamierzone, a potwierdza to także poprzednia nazwa zespołu (Ulica Sezamkowa). A co właściwie może grać zespół o takiej, a nie innej nazwie? Można pomyśleć, że na pewno coś lekkiego. Coś odpowiedniego dla przeciętnego słuchacza, może nawet nie za poważnego. Chociaż już tytuł albumu, ambitnie brzmiący „Pirates of Truth”, odrobinę burzy te myśli. Tak więc jak to się wszystko ma do faktycznej zawartości albumu, który przyszło mi dzisiaj przedstawić?

 

Może na początek garść faktów: dźwięki wypełniające płytę „Pirates of Truth” powstały jeszcze w latach 90. – mimo to dopiero teraz zespół zdecydował się wydać swój oficjalny debiut. Początki jego działalności koncentrowały się na pisaniu utworów oraz występowaniu na żywo jako support dla całkiem już wtedy zasłużonych grup. Później pojawiła się propozycja kontraktu. Muzycy ją jednak odrzucili, a napisane utwory mogły tylko czekać na odpowiedni moment, by w końcu mogły zostać wydane. Ten moment w końcu nadszedł: wszystko zostało zagrane na nowo, odpowiednio przygotowane i dopieszczone. I faktycznie słychać, że „Pirates of Truth” w rzeczywistości ma już swoje lata, z racji tego, że brzmi całkiem młodzieżowo, a nawet i świeżo, choć liczby zdają się temu przeczyć. Szczerze wątpię w to, że gdyby były napisane teraz, to nie zrobiłoby im to wielkiej różnicy.

 

Sezamkova: Krzysztof Graban, Michał Krasoń, Marcin Mikulski, Piotr Kurczuk, Fot. Patrycja Toczyńska Photography, źródło zdjęcia.

 

Najbliżej temu albumowi do heavy metalu. Chociaż o zwykły hard rock też nie jest trudno. O klasycznym brzmieniu, choć zdecydowanie nie zamyka się on na inne style. Właściwie to dużo tutaj eklektyzmu, dzięki któremu zespołowi udało się uniknąć monotonii. Ja z kolei zapewne nie będę oryginalny, przywołując tutaj pewne podobieństwo do Metalliki lat 90. Momentami nawet i wokal wydał mi się podobny… Od Metalliki aktualnie odpoczywam, więc takie granie w pewnym sensie może mi się przysłużyć. Należy jednak zaznaczyć, że bywa tu nieco szybciej. To jeszcze nie thrash, aczkolwiek tempa co niektórych solówek (a tych tutaj mnóstwo) robią spore wrażenie.

Elementy zaskoczenia? Owszem, są. I to właśnie one czynią Piratów Prawdy swoistą muzyczną ciekawostką. Warto wspomnieć o ukłonach w stronę jazzu czy też muzyki funkowej. Jako ciekawostkę dodam, że w poszczególnych momentach słychać nawet i nawiązania do rapu… I to nawet takie nie wciśnięte na siłę. Wiem, że na niektórych działa to zniechęcająco, ale nie na mnie. Zwłaszcza, kiedy w wyniku analizy słuchanych dźwięków skojarzenia z Rage Against The Machine nasuwają się same. Przynajmniej pod względem stylistyki. Mało Wam? Prawie zapomniałem o saksofonie („Joe Luzano„, „It’s So Crazy„) i wysamplowanych dźwiękach natury (utwór tytułowy). Z takimi składnikami łatwo przekombinować, na szczęście są one odpowiednio porozdzielane pomiędzy utworami.

 

Sezamkova – Feel

 

Osobiście uważam, że najlepiej wypadają tu te kompozycje, które dodatkowo wnoszą coś od siebie i starają się ubarwić ciekawą, choć momentami mimo wszystko dość jednostajną, heavymetalową stylistykę. Uwagę zwraca na siebie chociażby zdecydowanie najbardziej raprockowy „Feel”. Podobnie mocarny „Blood of Pain„, w którym wokale zbliżają się już do growli, ale według mnie najjaśniejszy punkt albumu paradoksalnie najbardziej odstaje stylistycznie od reszty. Mowa tu o wspomnianym już wcześniej „It’s So Crazy„. Ta lekka i przyjemna kompozycja kompiluje w sobie wszystkie te niecodzienne patenty, którymi raczy nas Sezamkova. No, może poza dźwiękami natury. Saksofon? Jest, i to bynajmniej nie tylko jako dodatek. Czyste, śpiewane partie? Owszem. Nawet nie odmówiono sobie kilku rapowanych wersów… Rapowanych damskim głosem. Mając w głowie „Feel”, nie tego się spodziewałem. Jak łatwo można zauważyć, „Pirates of Truth” to materiał zróznicowany nie tylko muzycznie, ale i wokalnie. Zastanawiam się tylko nad numerem „Def Jaz„… nie mam pojęcia dlaczego, ale jego brzmienie jako jedyne jakby się „rozwarstwiało”, przez co słucha się go co najmniej dziwnie, towarzyszy temu pewien dyskomfort. Nie wykluczam defektu technicznego z mojej strony, tak więc jeśli taka sytuacja faktycznie pojawia się tylko u mnie, to zostaje mi tylko zespół przeprosić.

 

Sezamkova – Joe Luzano

 

„Pirates of Truth” jest albumem o wyraźnie młodzieżowym wydźwięku, ale jednocześnie pokazuje, że lata przerwy nie przeszkodziły w jego wydaniu. Przede wszystkim nie zagrano go na siłę, a energia zawarta w napisanych kompozycjach nie uleciała wraz z czasem. No i różnorodność, to też mocny punkt albumu. Na sam koniec nasuwa mi się tylko jedna myśl: jak to mówią, nigdy nie jest za późno, co nie?

 

Barlinecki Meloman

blog // facebook // instagram // recenzje 

Mam na imię Łukasz. W różnym stopniu interesuję się różnymi rzeczami, ale kilka lat temu muzyka stała się moją życiową pasją. Sukcesywnie rozwijam ją na swój sposób i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ten blog to miejsce, w którym chciałbym przedstawić rockowo-metalowy świat z mojej perspektywy. To tyle, życzę miłego czytania!