Barlinecki Meloman recenzuje płytę „Diamond” zespołu Keymakers

facebook | youtube | serwisy streamingowe

 

Nigdy nie wiązałem profesji klucznika z muzyką. Samo słowo „klucznik” brzmi dla mnie dość „baśniowo”, ale nie będę tłumaczyć, dlaczego, bo za bardzo odbiegłbym od tematu. Muszę jednak od razu podkreślić, że ci Klucznicy, którzy stworzyli przedstawianą dziś przeze mnie EPkę, na pewno z baśnią nie mają nic wspólnego. Tak samo, jak muzyka, którą się zajmują. Zatem co takiego ciekawego można odnaleźć w najnowszym materiale Keymakers, zatytułowanym „Diamond”?

 

Cztery kompozycje, niecałe dwadzieścia minut. Na początek wystarczy. Gatunek? Metalcore. Po prostu, bez żadnych udziwnień – „Diamond” zawiera w sobie wszystkie podstawy, których zazwyczaj można się spodziewać po tym gatunku. No, może z wyjątkiem jednej, która akurat niesamowicie mnie irytuje, więc jej brak uznaję za atut: mianowicie stadionowych zaśpiewów. Owszem, może i jest dość standardowo (czyli równie ciężko, co melodyjnie), ale nie wyklucza to pojawienia się całkiem solidnych dźwięków. Nie zabrakło metalicznego brzmienia, breakdownów także sporo… Jedyne, co może ciut zaskoczyć, to ograniczenie czystych wokali do minimum, co w tej stylistyce zdarza się jednak dość rzadko. Na samym początku myślałem, że w ogóle ich nie będzie, te jednak pojawiają się jako dodatek w utworze tytułowym. Czy oczekiwałbym ich więcej? Może odrobinkę… Wniosłoby to moim zdaniem nieco równowagi, ale i bez tego jest dobrze. A jak już wspomniałem o wokalach, to dominującą formą jest tu coś pomiędzy screamem, a niższym, dość głębokim growlem. Ogółem, jak już w sumie zresztą wspomniałem, wypadają one nienajgorzej. Niemniej brakuje mi w nich jakiegoś elementu, który by ten wokal wyróżnił, wzniósł o poziom wyżej.

 

Keymakers – Diamond

 

Na muzyce natomiast zawieszam ucho częściej. Utworów tu niewiele, ale za to w każdym można odnotować jakiś ciekawy smaczek. „Theresa” najbardziej błyszczy względem mocnych breakdownów, ale jego intro z wykorzystaniem elektroniki też robi robotę. Tytułowy „Diamond” to właśnie ta czysta linia wokalna, a w „Abominacji” również muszę zwrócić uwagę na intro… Intro smyczkowe (wiem, że różnie to bywa, ale mimo wszystko dalej mam cichą nadzieję, że to jednak nie sample ani nic podobnego). Ciekawy dodatek, dość nietypowy. „Broken Wings” z kolei wydaje mi się najcięższy i najmroczniejszy z całej czwórki. Zespół postarał się o to, by utwory mimo bardzo zbliżonego do siebie stylu czymś się jednak od siebie odróżniały, nawet jeśli to tylko takie cieszące ucho drobnostki. Z tego względu pozwolę sobie odpuścić wybór faworyta w tym tekście.

Podsumowując, debiutancka EPka Keymakers wypada całkiem przyzwoicie, choć nie nazwałbym jej kluczem do innego świata. Metalcore jako gatunek sam w sobie jest już dość mocno oklepany, więc chyba nikt nie oczekuje po nim oryginalności. Gdyby zawrzeć tu nieco więcej szaleństwa, byłoby niemalże idealnie. Gatunkową normę wyrabia bez najmniejszego problemu, ale czy będzie to początek czegoś większego? Nie wiem, choć z całego serca tego zespołowi życzę.

 

Barlinecki Meloman

blog // facebook // instagram // recenzje 

Mam na imię Łukasz. W różnym stopniu interesuję się różnymi rzeczami, ale kilka lat temu muzyka stała się moją życiową pasją. Sukcesywnie rozwijam ją na swój sposób i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ten blog to miejsce, w którym chciałbym przedstawić rockowo-metalowy świat z mojej perspektywy. To tyle, życzę miłego czytania!