Barlinecki Meloman recenzuje płytę „Nie wszystko złoto…” zespołu De Łindows

facebook | youtube | www | bandcamp

 

Dziś coś nowego. Tak jakby, bo muzyka sama w sobie zdecydowanie do „nowych” nie należy. Faktem jednak jest, że z taką stylistyką mam tutaj do czynienia po raz pierwszy. Niby taki powiew świeżości, i jednocześnie niby powszechnie znane klimaty. Trafił mi się album czerpiący ze swoich punkowych korzeni, ale nie należący do typowej starej szkoły. Oto De Łindows i ich album „Nie wszystko złoto…” – niby wydany jeszcze w 2019 roku, ale wciąż aktualny.

 

Miałem już do czynienia z klasycznym, surowym punkiem, tak samo jak zdarzało mi się posłuchać lekkiego pop punka pokroju Green Day. De Łindows nie należy do żadnej z tych kategorii, więc w pewnym sensie mogę powiedzieć, że i dla mnie to coś nowego. No więc jaka jest ta muzyka? Wspominałem, że czerpie z korzeni – i to zdecydowanie słychać, jeśli chodzi o energię i tempa narzucane na albumie – trzynaście żywiołowych kompozycji prawie zamyka się w czterdziestu minutach. Podobnie z przekazem, choć i ten uległ pewnym zmianom – pomimo faktycznej obecności kilku wulgaryzmów tworzy on z muzyką bardziej przystępną w odbiorze całość, choć oczywiście poruszane są tematy ważne nie tylko w kontekście współczesności („Kler”). Zachowano tutaj prostotę grania oraz swobodę, wyzbyto się za to niechlujstwa i surowości. Nadmierna cukierkowość także jest muzykom obca – co wychodzi na plus szczególnie w przypadku łagodniejszego brzmienia.

 

 

Wokal zdecydowanie oscyluje w bezpiecznych granicach czystego śpiewu – bez żadnych wrzasków, co najwyżej bardziej podniosłe zaśpiewy oraz partie śpiewane w chórach, całkiem powszechne w refrenach. Powiedziałbym nawet, że momentami faktycznie brzmi może ciut zbyt łagodnie. Całość zaskakuje swoją przebojowością i melodyjnością idącą w parze z wyzbyciem się jakichkolwiek chociaż trochę skomplikowanych zagrywek – jak wiadomo, chodzi w tym głównie o prostotę. Zespół zwalnia właściwie tylko w jednym utworze, „Mamy czas?„, choć i tak tylko do pewnego momentu. Przez prawie dwie minuty słychać tylko duet wokal + gitara, reszta instrumentów wchodzi dopiero w końcowej części. Dla mnie trafiony zabieg.

A, jako bonus jest jeszcze gościnny udział w jednym utworze. Całkiem ciekawy, i chociażby dlatego warto o nim wspomnieć. W kompozycji „Tylko sercem patrz” gościnnie na wokalu pojawiła się Karola z zespołu World Histery X. Zespołu w praktyce cięższego, więc i tutaj nastąpiło pewne dociążenie. Karola operuje mocnym, zachrypniętym głosem, jeszcze nie wrzaskiem, ale już nie zwykłym, czystym śpiewem (tekst mówiony także się pojawia). I to chyba właśnie ten utwór najbardziej wpisuje się standardy klasycznego punka. Decyduje o tym co prawda tylko wokal, ale to zawsze coś.

 

De Łindows – Tylko sercem patrz

 

Na sam koniec: „Nie wszystko złoto…” nie odnajduje się w żadnej konkretnej kategorii, celuje bardziej gdzieś pomiędzy. Ortodoksom może brakować agresji i większej prowokacyjności, dla innych może być jeszcze zbyt żywiołowo i zbyt energicznie. Ale nie mówimy tu o skrajnościach – w bardziej rozsądnych granicach ten album sprawdzi się bardzo dobrze. Myślę nawet, że w niektórych przypadkach mógłby stanowić dobre wprowadzenie do muzyki punkowej dla osób, którym takowa jest zupełnie obca – oczywiście pod warunkiem, że muzyczne „szkolenie” nie będzie polegać na poznawaniu klasyków i pionierów gatunku. Jeśli o mnie chodzi, to przyznaję, że jakimś szczególnym fanem punka i jego pochodnych nie jestem, ale czasu spędzonego z wydawnictwem De Łindows bynajmniej nie uważam za czas stracony.

 

Barlinecki Meloman

 

Mam na imię Łukasz. W różnym stopniu interesuję się różnymi rzeczami, ale kilka lat temu muzyka stała się moją życiową pasją. Sukcesywnie rozwijam ją na swój sposób i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ten blog to miejsce, w którym chciałbym przedstawić rockowo-metalowy świat z mojej perspektywy. To tyle, życzę miłego czytania!

Barlinecki Meloman blog

Barlinecki Meloman facebook

Barlinecki Meloman instagram