Tomek nadaje: bezkompromisowość i miażdżący trash metal na „M-16” zespołu SODOM

 

Co cechuje lata osiemdziesiąte pod względem wielu gatunków muzyki, gdzie gitara, bas i perkusja stanowiły spójną całość? Fakt, że w tym okresie powstały kapele, które stworzyły muzykę świeżą, a ta przechodziła następnie do historii inspirując kolejne pokolenia muzyków i tworząc gusta milionów słuchaczy na całym świecie. Jedną z tych kapel jest SODOM.

 

Zespół urodził się i zaistniał w Niemczech w 1982 roku. I choć album „M-16” to dzieło późniejsze niż wspomniany okres, to doczekał się ostatnio reedycji z okazji 20 lecia swojego istnienia. Czy wznowienie tego albumu to decyzja dobra? Hm, jeżeli biorąc pod uwagę, że trash metal ma miliony miłośników na całym świecie i z pewnością setki w naszym kraju, to decyzja o zainteresowaniu się płytą SODOM wydaje się uzasadniona. Słuchając „M-16″ przekonałem się o sile zespołu, miażdżącej energii trash metalu, który z pasją wykonuje.

 

SODOM – Napalm in the Morning (2021 – Remaster)

 

Zaczynając od pierwszego numeru „Among the Weirdcony” usłyszymy perkusję, która uderza z siłą karabinu maszynowego. Od początku już wiemy z jaką płytą będziemy mieli do czynienia – szybką, precyzyjną i bezkompromisową. Gdyby wykonywany przy niej taniec pogo był falą energii nazywałby się „I Am the War„. Przy tym kawałku można się zatracić. Ściana dźwięku zmiata niczym siła bomb. I w dodatku solówka po drugiej minucie numeru dopełnia wrażenia rażenia.

Petardą dla mnie jest „Napalm In The Morning” z lirycznym wstępem, który przechodzi w genialny riff gitarowy i jak to z gracją SODOM – w energię i siłe uderzenia. Chociaż ten numer jawi się jako nieco wolniejszy od wcześniej wspomnianych, jednak jest piekielnie melodyjny i po prostu dobry.  „Minejumper” to już prawdziwy młynek. Jest tam taka prędkość grania, że aż podziw mnie bierze, że można osiągać takie tempo w trash metalu. Nie przemawia do mnie niestety nic w tym numerze, być może dlatego, że jest dla mnie strasznie monotonny. Za to całkiem inny jest „Genocide”. Zaczyna się od dobrego, wolniej zagranego riffu, by w tak utrzymanym tempie stworzyć ciekawy klimat trashu. Rozpędzi się przy końcu z minimalistyczną solówką, charakterystyczną dla SODOM.

 

SODOM – Little Boy (2021 – Remaster)

 

Zagłębiając się dalej w obszary „M-16” dostajemy kolejne porcje mięsistego metalu („Little Boy„, „Led Injection„) i do samego końca wraz z tytułowym numerem „M-16” będziemy utwierdzani, że SODOM to kapela, która wie, co chce zaserwować słuchaczowi. Amerykańskie kapele mogą przyklasnąć, bo taki warsztat niemieckiego bandu budzi respekt. Co do riffów – są jak bomby – miażdzą. Co do solówek – są krótkie, ale konkretne i dopełniają całości. Perkusja działa tu jak światłowód, czyli wnioski dla każdego. I bas, który jak sznur wiąże wszystko.

Wracając do samego wydawnictwa z 2021 roku dostajemy je w wersji zremastrowanej, co jest całkowicie nową odsłoną tego albumu. Ładnie wydany w formie książeczki z płytą na końcu wprowadza nas do „M-16” niczym do lektury dobrej książki. Teksty kawałków przeplatają się z zdjęciami zespołu, który ubrany w wojskowe ciuchy z bronią i wojskowymi maszynami, daje jasny przekaz co do tematyki albumu. Muza, teksty, całość jest tu jak napalm! Jeżeli uderzy, to z siłą rażenia zmiatając dotychczasową definicję trash metalu.

 

 

 

Słyszałem dużo płyt z tego gatunku ciężkiego grania. Trash metal jest jednym z tych rodzajów ostrej jazdy, którą lubię i podnosi mi energię robiąc dobrze (bez skojarzeń, he). W wykonaniu SODOM metal to maszyna do zmiatania wszystkiego, co budzi wątpliwość co do możliwości szybkiego, technicznego i emocjonującego grania. Trash na „M-16” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich maniax oraz przyszłych kapel chcących podążać tym gatunkiem. Wytrzymać tempo „M-16” to wyczyn. Energia z tego albumu zasiliłaby elektrownie, adrenalina podczas słuchania napędza niczym podwójne espresso. Na dodatek wszystko podane w zremastrowanej wersji od BMG, w eleganckiej oprawie. To prawdziwe dzieło sztuki. I ten unikat powinien znaleźć się w kolekcji każdego fana metalu.

Legenda, genialny trash w świetnie wydanej odsłonie? SODOM M – 16. Polecam!

 

Tomek – miłośnik alternatywnego rocka polskiego (lata 80te i 90te) oraz amerykańskiego (specjalizacja cała scena grunge). Amatorsko gra na gitarze, czasem coś skomponuje i napisze jakiś tekst. Kolekcjoner płyt.